XXIV
Przykładam gwóźdź do skroni
Uderzam w główkę młotkiem
W nadziei że otwór będzie na tyle duży
Bym mogła wreszcie uciec
Innym razem
Robię podkop przez potylicę
Dziury wśród gęstwiny włosów
Nikt nie zauważy
Tracę cierpliwość
I z impetem uderzam
Czołem w wystający pręt
Na powierzchni księżyca odkryto nowy krater
Podziurawiona
Siadam na podłodze
Topię oczy w bezbarwnej cieczy
Okładając czaszkę pięściami
Wolność to…
Marzenie ściętej głowy
Cholera, gdzie ten topór?!
Xii
|