Noc w Stańczykach
noc
okruchy snów gubi we mgle...
świat budzi się z zórz
cicho, lekko...
chłód
porannych ros drży na bzach...
brzask
tuli do rąk liście białych brzóz...
dzień
z olszowych drzew zbiera łzy...
blask
obudził już wszystkie kwiaty łąk,
zieleni je poszumem traw...
świt
na skrzydłach chmur opada na las...
twarz puszczy znad wzgórz
patrzy
na krok zastygłych nóg,
kamiennych stóp
mostów
tam jest moje miejsce na ziemi,
tam tkwi część mnie...
tam jest mój czas w przestrzeni.
niech trwa. wiecznie trwa...
Adnotacje
|