XLV - Kamienie
Suną w przestrzeni
ostre kamienie
ciągnąc za sobą ciężki
ogon nienawiści
płyną w otchłani
słowa zlepione w pięści
garści pełne
słabością przeszytych
czerwi
wielką tajemnicą
owiany
pierwotny okruch skalny
szare niebo spowite
tłumem milczących oczu
wlecze swe zmęczenie
niekończącą się bitwą
z góry wszystko widać
dwa maleńkie robaczki
drobnostki całym ich światem
namiętnie i bez końca
rzucają się
kamyczkami
Xii
|