Odchodzę
U schyłku tchnienia mego
dziękować chcę Panu.
Był wieczne za mną,
był we mnie,
był mną.
Za chwilę zamknę oczy,
z uśmiechem na twarzy.
Ten grymas
pamiętny niech będzie w głowach waszych.
Tam, gdzie chmury chodnikiem są,
znajdę ciepło,
którego dotąd szukałem.
Całym sobą błagam i proszę:
nie smućcie twarzy waszych.
Owe czasy
nie na łzy istnieją!
Całym sobą obejmuję was
i oddaje co moje.
Całym sobą odchodzę...
Lecz tylko po to,
by znów kiedyś spotkać wspólne spojrzenie.
***
Co za czary!
Pod powiekami moimi
ciemność w biel się zmienia.
Lód w ogień, a grad w piórka pisklęce!
Dalej widzę Ciebie
szukającą mnie wzrokiem.
Lecz błądzisz beznamiętnie,
nie widzisz mnie.
Miła moja,
nie ujrzysz mnie jednak.
Nie zasługuje na miejsce,
w którym ty jesteś.
Bóg tylko pokazuje mi,
co straciłem.
Choć starałem się,
nie mogę być tu z Tobą!
Wybacz mi więc,
ja odchodzę dalej.
Już nigdy nie spotkamy się.
Bądź szczęśliwą!
bądź wieczną...
Kryspin
|