Z bagna do nieba
blady księżyc
ostry i krwawy
wbił się w oczy szaleńca
swoimi rdzawymi kłami
oni, ludzie z doliny
opłakują śmierć Jego posłanki
leżącej u stóp kamiennego anioła
już śpieszą by ją pomścić
za oparami alkoholu i przemocy
chowało się przede mną światło
niechciany owoc w skrzynce wraz z umierającymi ćmami
okaleczonymi gorącem nagiej żarówki
już niedługo pochłonie mnie ciepłe bagno
bez reszty, tak jakby mnie nigdy nie było
niebo przemierza wesoło osioł, biegną nażarte już psy
śmierci, czy to ty?
|