Obłęd
Wstając z łóżka, znów niewyspany,
Przecierając oczy zakłada swe łachmany.
Skromne śniadanie: bułka i woda
Wychodzi z domu, a w głowie wciąż ONA.
Dążąc pod pałac, znów myśl go irytuje.
Myśli o tym jak bardzo ją miłuje.
Zamyślony dąży wprost przed siebie.
Jego serce jest teraz w wielkiej potrzebie.
Ta myśl go męczy, spać mu nie daje,
Jej twarz przed oczyma mu staje.
'' Nie ! '' - myśli, - ' Przestanę ! ''
Lecz to tylko słowa urwane.
Jego serce do niej należy. On wie,
Że jego miłość choć nieszczęśliwa
Jest swego rodzaju formą paliwa,
Nie zapomni o niej...
Nie potrafi
Tylko śmierć od obłędu tego
Go wybawi !
mente_loca
|