Koniec
Śmiech rozlega się w ciemności
Pogardliwy czarny śmiech
Gdy promienie mdłej jasności
Oświetlają krwawy mech
Soli w deszczu nie brakuje
Kiedy krople karmią grób
Czy ta ziemia wielka czuje
Jak zbierają mroczny łup
Szklane oczy patrzą w chmury
Albo dalej w piękny świat
Poza te druciane mury
Poza miejsce pełne krat
I odpocznie błogo dusza
Gdy serce nie będzie bić
Bo oprawców to nie rusza
Że on w ziemi musi tkwić
I mogiła jest tu wspólna
Wychudzone ciała wraz
Taka walka obopólna
Milion strat przez cały czas
Głód się wtedy rozpoczyna
Kiedy brata pragniesz zjeść
Się zaciska w szyi lina
Kiedy znów śmierć musisz nieść
Innym razem ty polegniesz
Gdzieś upadniesz krzykniesz z bólu
I od razu na dno spadniesz
Na kolanach Panie Królu
Wtedy właśnie cyklon zejdzie
Taki na B czarny biały
I huragan przez cię przejdzie
Świat ci zniknie świat ten cały
Płuca pękną z życia chłodu
Czerń i czerwień zamkną wzrok
Gdy poczujesz zapach głodu
Gdy cię wnet ogarnie mrok
Zadyszany zaduch krzyku
Milknie serce dusza krucha
Ze wielkością strachu w ryku
Gdy wyzierasz swego ducha
L3nor
|