Udręka
Całe dnie, całe godziny
Chodzisz, myślisz, pracujesz
Piszesz dla siebie i dla rodziny
Całe noce tygodnie harujesz
Przeklęta, czarna propaganda
Zmiany wciąż następują
Prymitywna to, brudna Uganda
Królowie w mrowisku czarują
Ich urok, uśmiech i kpina
Ich zbroje, miecze i smród
Czarna, ciemna rodzina
Z muru odarty wasz gród
Śmiejesz się śmiechem zatartym
Płaczesz łzami szarymi
Za murem waszym odartym
Za ziemią, skałami czarnymi
I boli, i skrobie, i dręczy
Coś drapie wciąż, czas cały
Tak syczy, krzyczy i męczy
Aż świat twój robi się mały
Co zrobić, co zrobić masz?
Dlaczego wśród deszczu trwasz?
Dlaczego w cieniach krzyczysz i stoisz?
Dlaczego, dlaczego tak bardzo się boisz?
Chcesz skulić się i zniknąć
Chcesz stracić głos, umilknąć
Chcesz zgubić wzrok, oślepnąć
Własny słuch nawet przekląć
Wtedy nie będziesz krzyczeć
Nie będziesz płakać i wyć
Nie będziesz już więcej ryczeć
Choć pragniesz po prostu być
Będziesz mógł się skulić
Zniknąć jak deszczu kropelka
We śnie bliskiego utulić
Aż zniknie twoja udręka
L3nor
|