Bezkres

Bezkres oceanów i wiem o czyich oczach mowa.
Niezmierzone żyta pola,
Jej włosy, jej skóra płowa.
Biała piękność w głowie zastyga jak ze spiżu pomnik.
Bawełny pokrywa lekka, nikła, dla mnie pas cnoty.

Szatan podpowiada, Bóg prosi,
Wojna półkul.
Nie słucham.
Diablica, zło, dość mam jej.
Choć zimna, enigmatyczna, to chyba znam ją.
Choć nie daleko,
To te trzy porąbane sosny nas dzielą.
Dzielę się z nią przestrzenią,
Jak rycerz-tchórz, oglądam ją zza swojego zamku,
Z tej sony pomazanej, atramentem nieoszczędzanej,
Gdzie inna przyjazna temperatura dzieli ze mną trudy.

I spijam jej słowa, gdy się rychło odzywa.
Łapie rytm jej słów, grają we mnie.
Lecz, marsjaszowe granie nie zagłuszy,
Morowe spanie duszy.
Jak rozumieć ten sen inaczej aniżeli,
Dzielną wygraną duszy nad pokusą, która dzieli.

Wygrałem.


RadJo

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2013-05-01 02:18
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < RadJo > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się