Ślubuję Ci miłość...
Patrzysz w lustro widząc posiniaczone dłonie,
piękne niegdyś oczy teraz sine, podbite
Poza 'domem' mozolnie makijażem ukryte
rozcięty łuk brwiowy, zranione skronie
Pogrążona w wspomnieniach wyczekujesz godziny
Co dobre prędko mija lecz gdzie powody?
Zawsze wierna, oddana poszukujesz swej winy
okład z lodu dodaje ochłody.
Zalotne spojrzenia, rozmowy bez końca
W blasku księżyca i promieniach słońca
długie spacery, czułe słowa. Mój boże!
Teraz sama przed lustrem. Nikt nie pomoże.
Słysząc dźwięk zamka, odwracasz się powoli
Drżąc delikatnie widzisz drzwi uchylanie
znów w głowie drastyczna myśl - 'to boli '
zimny głos - wrócilem, kochanie!
........
i że cię nie opuszczę aż do śmierci...
Cz
|