Drzewo
Pamiętam drzewo lipowe,
co niegdyś za oknem stało,
co cztery gałęzie miało,
na krzyż,
takie małe.
Śmiało się liśćmi jasnymi
z wiatrem wśród korony,
z gniazdem czarnej wrony,
radosne
oddychało.
A potem przyszedł nieznany,
''ziemia to moja'', stwierdził,
bardzo tym ptaki rozsierdził,
odszedł,
złorzecząc.
Wrócił po jakimś czasie,
papier miał kolorowy,
''tutaj stanie salon odnowy'',
decyzja
nieodwołalna.
I zniknęło
drzewo lipowe.
L3nor
|