Krzyk
chcę krzyczeć
chcę wykrzyczeć
otwieram usta
zbieram się do wrzasku
i nic a nic
tylko pusty dźwięk
mojej duszy potrzasku
odbija się echem
od niewidzialnych ścian
wypitym lechem w marności
bez mojej miłości
bezsilności mam
próbuję utrzymać
równowagę
kolejny smutny rym
tak na odwagę
krztuszę się tym
mimo złego
co otacza a nikt
nie słyszy
nie mogę, nie umiem
wołać w tej
przeogromnej ciszy
trudno wybrać
krztusząc, się dusząc
jak decydować gdy kaleczą
nieme, głuche myśli
brak pomysłu na walkę
na skraju ciemnego lasu
i rozsypanych pogniłych liści
jest późno, za późno?
jest próżno, za próżno?
może znajdę do tego siłę
niech nie grzmi przeraźliwie
gdy konam bez Twego dobrego uczucia
głuchy, niemy krzyk duszy kąśliwie
dobija, zabija resztki czucia
stratocaster
|