Zegar
Tkwię.
W bezmiarze szaleństwa.
Wariuję z niepewności,
ale zaraz znów czegoś jestem pewna.
Płaczę, ale śmieję się.
Drapię starą ranę,
która się goiła.
Tworzę kolejne,
choć wiem jak bardzo to boli.
Jestem, ale jakbym nie była.
Chwila mija.
Kolejna i następna.
W końcu przystaję i wpadam.
W przepaść, którą niechybnie stworzyłam.
Tik, tak...
Zegar tyka, jak bomba,
która w porę nie wypaliła.
samotna
|