Monolog nad ostrzem Bagnetu

Pieszczę Bagnet.
Ma on bardzo wygodną rączkę,
i twarde,zimne ostrze o cudownie ostrym szpicu.
Pieszczę to ostrze.
Uważając by się nie skaleczyć w palce.
I można to uznać za akt nieco homoseksualny.
Zważywszy że i ja i bagnet.
Jesteśmy mężczyznami.
Ale jednak nie jest to akt homoseksualny.
Lecz przyjacielski. I filozoficzny. Jak również życiowy.

Dotykam i pieszczę jego zimne,twarde ostrze.
Jak kiedyś twoje miękkie,jedwabiste włosy.
I zastanawiam się.
Jakie to by było uczucie.
Gdyby to zimne ostrze ze stali weszło między moje żebra.
I zagłębiło się w klatce piersiowej.
Jak kiedyś twój ciepły język w moich ustach.
I mój w twoich.

Zastanawiam się.
Jakie to by było uczucie,gdyby on... gdyby on... gdyby on.
Zasmakował mojej krwi.
Jak kiedyś ty... mojego oddechu.

Ktoś mógłby twierdzić że to porównanie jest nieadekwatne.
Uważam inaczej.
Jest bardzo adekwatne.
Bo ty ukochana niestety:
Więcej już oddechu mego nie będziesz smakować.
Sama rzekłaś.
A przyjaciel mój bagnet?
Cóż. Raz krwi się napiwszy,więcej jej spijał nie będzie.

Ach,znów mnie ogarnia samobójczomania.
Myślozbrodnia jednostki nadwrażliwej.
Przepraszam. Wybacz.
Jakie to żałosne.

Muszę Cię jednak uspokoić.
Bagnet nie zasmakuje mojej krwi.
Obiecałem to komuś.
A wszak jestem człowiekiem honoru.
Sama wiesz.
Obietnic dotrzymuje.


Tadeusz_Gustaw

Średnia ocena: 10
Kategoria: Miłosne Data dodania 2013-07-07 10:03
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Tadeusz_Gustaw > < wiersze >
szarotka | 2014-07-03 22:57 |
Czytałam i jeszcze raz czytałam, i wrócę tu.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się