katharsis
z zachodem słońca powędruję
zieleń oczu nawilżyć
smutkiem
gorzką z piołunem zmieszaną ślinę
przełknę
nauczyłam się to lubić
marzenia roztrzaskam o niewzruszone skały
oblicze
uciszę ich chichot
drwinę
bolesną miłość zostawię pod krzyżem
naga i pusta w oczyszczającym pozostanę bólu
mira
|