papierosy
ścieżki wody zataczają pajęczynę
powolnym krokiem na moim ciele
ręcznik wisi w drugim kącie, myślę
owijam się cienkim szlafrokiem, a
mokra skóra przylepiona współgrają
sterczące sutki, zagryzione usta
przemykam przed wielkim lustrem
z kosmyków włosów kapie na podłogę
brązowe, mętne krople, droga łazienki
do kuchni, na blat przy oknie, siadam.
zmokłe kosmyki włosów łaskoczą w szyję.
już jestem naga, sięgam po papierosa.
uchylam okno na poddaszu, papieros
między dwa palce, zamykam oczy
dym zatacza koła, wylatuje jak wstążka
na zewnątrz, unosi się i znika, znikam.
bolą mnie uda, blat jest zbyt wąski
i gęsia skórka, bo wiatr zbyt zimny.
w głowie jest on, a i on. ciemną nocą.
gdzieś pośród księżyca blasku, a miejscem
na ostatnim piętrze wieżowca, na skraju miasta.
magia dymu, co wkoło jej o tej nocy przypomina,
i jeszcze zapach szamponu, jej włosów.
pełne zielone winogrona w misie stoją obok,
pełne różowe piersi, co oddech łaskoczą w uda,
w przykulonej pozycji, już wyje kręgosłup
i czarną kredką maluje serca na nadgarstku.
Olcz
|