Oda do Ady
Marzyłem o tobie, kochanie
Kiedy przechodziłaś obok mnie
Sławiłem twoje piękno
Chociaż było dość wątpliwe
Przyjaciele rzeki: „Popatrz, toż to wcale nie jest cud”
Lecz ja pożądałem, pożądałem ignorując głupców stu
Chciałem zdobyć, choć twój numer
By upewnić w pięknie cię
By móc zabrać cię do lasu
I w strumieniu kąpać cię
No i w nocy się głowiłem jak estetyzm zabrać ci
Z pożądaniem, pożądaniem, aż do utraty sił
Jesteś skromną dziewczyną
Lecz ja w myślach rozbierałem cię
Masz bardzo kształtne uda
Lecz nie kochasz wcale mnie
Więc zrobiłem coś głupiego, absolutny błąd
Bo pożądaniem, pożądaniem miłość zabierałem stąd
Śniłaś mi się, kochanie
Stałaś cała naga tam
Odwróciłaś się plecami
Rzekłaś: „Pole do popisu masz”
Ja pieściłem twoje ciało
Włosy odrzucając w tył
Przeciągałem ręką biodra
W końcu czułem jakbym żył
Lecz w miarę jak się w ciebie zagłębiałem
Głodny wciąż robiłem się
Więc pożądałem, pożądałem ucząc innych jak się je
Dzisiaj mam już twoją łaskę
I powoli zdobywam zaufanie
Wciąż traktuję cię jak laskę
Z pożądaniem na śniadanie
Lecz poznałem cię ciut bliżej
I zawiodłem bardzo się
Bo pożądałem, pożądałem dziewczyny, której teraz nie chcę mieć
Bo
Kiedy siedzę samotny na ulicy
Ty przechodzisz obok mnie
W strugach łez me biedne lico
Ty widzisz, lecz odwracasz się
Gdy uwagę pragnę zwrócić
O coś pytam, żyły tnę
Ty odwracasz się na chwilę z zapytaniem:
„Czego chce?”
Gdy zaczynam opowiadać
Żem samotny, że wymagający dom
Ty odpowiadasz, odpowiadasz beznamiętnym zwrotem „nom”
Marzyłem o tobie, kochanie
Kiedy przechodziłaś obok mnie
Sławiłem twoje piękno
Chociaż było dość wątpliwe
Przyjaciel rzekł „No, popatrz, toż to wcale nie jest cud
Dla twojego dobra, dla twojego dobra rację przyznam mu
LC
|