Igły dla duszy
Dlaczego to moje cierpienie,
tak w czasie musi być rozwleczone?
Każdy cios co mnie spotyka,
choć spada nagle,
później się rozciąga.
Jak igła,która wbija się pod paznokieć.
Z nagła,lecz powoli.
Śmierci kolejnych towarzyszy walki.
Tak tajemnicze.
Nie wystarczy,ból po ich śmierci.
Jeszcze boleć musi,gdy się dowiaduje,
kolejnych tajemnic ich zgonów.
Choroba ciała.
Jej stadium coraz gorsze.
Coraz więcej ograniczeń.
Nowe sploty kajdan choroby.
Jakże się wlecze to cierpienie.
Nawet utrata Ukochanej,
choć zdała się nagła niczym cios boksera,
to jest jak sztylet rozgrzany,powoli we wnętrzości się zagłębiający.
Nie dość było by mnie porzuciła,
teraz powoli docierają do mnie nowe wieści,
o jej teraźniejszości i przeszłości jej serca.
Jakiż to kielich goryczy,
który spijam powoli.
Uczucie iście jak na ubeckich torturach.
Ale szpilki idą nie pod paznokcie,
lecz we wnętrze duszy.
Szlauch nie zanurza się w gardle,
nie pluje solanką.
Ale zanurza się w sercu,
tryska teraźniejszością i odkrytym fałszem.
I nie wiem,co z tego jest gorsze.
Tadeusz_Gustaw
|