Dwaj bliźniaczy bracia
Zrodzeni w baraku dwaj bliźniaczy bracia,
Nie byli zwyczajni jak dzieci z prowincji.
Takie same ruchy, takie same ciała,
Lecz każdy z nich bywał w zupełności inny.
Ten pierwszy – uparty, zbyt dumny na klęski,
W porywach emocji zdobywał co jego.
Aż nad wyraz zimny, stanowczy i cierpki,
By tylko dogodzić zmyślonym uciechom.
Ten drugi był skromny jak dawny asceta,
Przyglądał się światu wbijając wzrok w ziemie.
I dziękował Bogu w co wieczornych szeptach,
Że mógł się nacieszyć kolejnym oddechem.
Tak żyli, aż płomień letniego pożaru,
Obydwu młodzieńców za sobą pogrzebał.
I stanęli obaj przed bramą do raju.
Gdzie żaden z nich nie mógł zasmakować nieba.
Ten pierwszy - uparty, jak w czasie żywota,
Porażony gniewem do niebios chce krzyczeć.
Podchodzi do bramy, kratami potrząsa,
Lecz odpowiedz Boga to bolesna cisza.
Ten drugi, co skromny zatrwożył się skrycie,
Pada na kolana i prosi o łaskę:
„Zawiodłem Cię Boże, dziś poniosę winę”
I wnet mógł się cieszyć znad edenu blaskiem.
Opuszczona głowa to dowód słabości,
Zawstydza jak negliż gdy stoisz sam goły.
Pokonasz tę hańbę gdy w imię godności,
Założysz na siebie choć trochę pokory.
DeDe
|