Powrót z Nawii
Kim jestem?
W karmazynowym płaszczu gorzkiego cierpienia minionej przeszłości pustym duchem
Rzuconym na próg jaźni między nicością a życia nędznym okruchem...
Wygasłym światłem, który nie może istnieć bez cienia
Skruszonego żelaznym spojrzeniem zaślepionym żądzą zniszczenia...
...Ja tylko czystej krwi i zemsty pragnę...
...Wygasły już Słońca blask zniknął nagle...
Istota bez twarzy w półśnie misternym wynurza się z głębin morza cieni
Z kryształowym pragnieniem zemsty brodząc po spopielonych lasach bezimiennej ziemi
W gniewie poczęta o płonącym obliczu zagrzebanych wspomnień zasłona szara...
...Łoskotem szaleństwa śniących nawiedziła senna mara!
Z ciemnych czeluści Nawii krzywdy potwornej słychać zew
Po konarach sięgających bram boskiego Wyraju spłynęła krew
Kruchym wrzaskiem cierpienia w noc dzień zamienia
Pamięć na wieki złożona w pustej komnacie milczenia
Nieznane dziecko zakochane w ciszy wrzeszczącym głosie
Jego imię spłonęło na kostuchy dymiącym stosie
Krótkie życie krwią miłości zostało splamione
Niewinne dni dawno w otchłani śmierci będą stracone
Pozostało tylko okropne przeszłości znamię
Bladego jeźdźca zapomniane imię
On, nieszczęśliwe brzemię dźwigał
W męce swojej po świecie go rozsiał
...Tam czarne kruki zostały zrodzone...
Dlaczego?
W czasie ponurych dni zwodzony fałszywymi znakami...
Na lodowatym pustkowiu rozpaczy byłem smagany Striboga bezlitosnymi wichrami...
Każdy chciał posadzić swój szczęścia kwiat
Lecz moją młodą różę porwał strachu chłodny wiatr
Choć wiedziałem, że w milczącą pustkę kiedyś spadnie
Cierniem dla mnie zawsze była ukoronowanym na dnie
Na niebiańskim moście ujrzałem wtedy czarny rydwan zaprzęgnięty w Płanetników posępną niewolnicę
Zali czekałem na śmierci srogą błyskawicę?
By płomień w błękicie zaklęty spełnił wyzwolenia oczekiwaną obietnicę
Usechł wreszcie czarny kwiat uczucia przeklętego
Korzeniami swymi wpełzł do serca bólem zamkniętego
Upiora cierpienia głuchego nikt nie zobaczy
Los mój w bezpowrotnej ścieżce czasu blask swój stracił
Anthem
|