Zbieg
W środku nocy powstałem.
Kraty w oknie swym wyważyłem.
I znów jestem na wolnej przestrzeni.
Strażników wykiwałem...
Przeszkody rozbiłem...
I wkroczyłem w krainę cieni...
Księżyc w pełni teraz świeci,
światło to znakiem jest boskiej opieki,
dla kochanków,wędrowców,spiskowców i zbiegów.
Już się bój zaczyna trzeci,
dla mej duszy,co z tej strony rzeki,
dopadła na nowo do wolności brzegów.
Lecz co dusza,co ciało?
Tej nocy muszę kluczyć,lewa-prawa.
Kryje się. Tak jak już z dawna się musiało.
Światła mnie straszą... Wiem,idzie obława!
Straszą mnie,lecz strachu nie czuje,
choć się kryje przed nimi po rowach,
każdy kto mnie niewolił,dziś znowu katuje,
braci moich,których więzi w okowach...
Chociaż nie wie nawet o cierpieniu,
ofiar swoich,w ofierze składanych,
i więzi,katuje w swym niezrozumieniu,
niezrozumianych,samotnych,zaplątanych...
Obława! Idzie obława!
Na mnie jednego zbiega,siepaczy idzie chmara...
Rozstawiona szczwaczy oraz kundlów ława!
A ja przemykam się wśród nocy,jak mara.
I tylko liczę,
liczę butami kilometry wydeptane.
I znowu ćwiczę,
stopy do bólu zamęczony,zadeptane.
Wiem że nie jestem jeden sam,
z innymi tropionymi czuje więź.
Dzisiaj bracia,tak chcę ufać wam,
zjednoczyć z wami,jedną swoją chęć.
Tą chęć buntu! By nie kryć się na próżno.
Tą chęć zachowania siebie w was.
Musimy jednym być,choć cechy swe na różnią.
Choć przeciw nam pałki,jak w dawniejszy czas.
Boże mój! Modlę się do Ciebie,
chociaż nie wiem gdzie moja jest Wiara.
Lecz Nadzieja,Miłość we mnie pozostała,
i Wolność znów biorę dla siebie.
Chociaż może w przyszłości znów mnie czeka kara.
Ale wiem Wolność we mnie została.
I choć słyszę obławy krok,
to wciąż wolność w mym sercu się tli,
i choć obław monotonny,dręczy mnie tok,
wiem że przetrwam ogień tych dni.
I znów biegnę,znowu uciekam,
zwlekać nie można,więc nie zwlekam.
Znów zrywam się do biegu,
naprzeciw obławy szeregu,
wiem że mnie nie zwęszą te psy.
Tak! Ja sam dam radę im.
Ale ile można żyć zbiegiem?
Jak długo jeszcze możemy?
Tak stać ciągle przed szeregiem,
my którzy twarze swe z musu kryjemy?
Serca nasze biją w jeden ton,
miarowymi uderzeniami.
Musimy sobie wznieść dziś schron!
Serc naszych,naszymi rękami.
Tadeusz_Gustaw
|