Drogi J...
Splecione nasze dłonie,
W tym uścisku
Co pojęciem jest oderwanym.
Przez wiatr, który pędzi
Orchidea osłabła.
Myśli moje swawolne,
Serce wzburzone – to miłość!
Gdzieś w oddali… biegnę,
Zasady mijając kolejno,
Krokiem chwiejnym… biegnę.
Ale patrząc w oczy twoje,
Zyskuję ogromną siłę.
Narkotyku wszechmocny!
Bierność odrzuć daleko.
Zerwać musisz tą zasłonę.
Szybko, nie czekaj!
Zatańczmy, choć raz jeden!
Ulegnij, już nie myśl!
Wirujmy po rozbitym szkle,
Z otwartymi ranami,
Nie czując bólu, zawiści.
Nie widzimy spojrzeń ich.
Ukamienują nas? To pewne.
Brak będzie słów czułych,
A znieważeń ponad miarę.
Przez ten potok hańbiący,
Ślepnąc powoli,
Kręćmy się…
Zaśnijmy…
Otuleni wiecznością…
mente_loca
|