W muzeum

rozlewam się leniwie
na obrazie twojego spokoju
powierzchnię nieskalaną
siatką pęknięć znacząc
denerwuję jaskrawe barwy
formując je w ponure kształty
indoktrynuję stateczną linię horyzontu
umieszczając ją poza granicą poznania
zakłócam harmonię figur
szeptem zachęcając do deformacji
depczę symetrię
wznosząc koślawe kolumny gniewu
podkowy uśmiechów
z całą przebiegłością obracam
niebo błękitem uśpione
z premedytacją burzą niszczę
bezpieczną przystań
traktuję sztormem nieprzejednanym
ściany domów
spływają krwią beztroski
wszystkie twoje słabości
naginam aż do obrzydliwości
umieszczam swój własny koszmar
w galerii twej świadomości


Apokaliptyczny9

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2013-10-07 19:40
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Apokaliptyczny9 > < wiersze >
Michal76 | 2013-10-07 22:04 |
Tak, bardzo bogaty ... przy tym niesłychanie oryginalny wiersz.
zrozpaczona | 2013-10-07 21:20 |
Piękne metafory i epitety. Na pewno zapamiętam "podkowy uśmiechów" :). Zatrzymuje.
MadameRed | 2013-10-07 19:52 |
Ładny... Bogaty w środki :)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się