Ulotny sen o szczęściu
Koła toczyły się po miękkim asfalcie, słońce zachodziło już na skraju horyzontu.
Powietrze zaczesywało jej włosy do tyłu. Spoglądała od niechcenia przez ramię
na mijające w dużym pędzie krajobrazy. Miała bystre oczy, które co chwile wypatrywały
coś ciekawego w oddali. Była zamyślona, ale szczęśliwa, ciekawa świata, ale ostrożna. Jechała ze swym ukochanym, gdzieś tam. Mieli przed sobą niekończącą się drogę i wolność w sercach. Cieszyli się, że wszystko co złe zostało daleko za nimi. Zaczną teraz wszystko od nowa, w zbliżającym się świetle, nowego dnia. Chciała to zobaczyć, odwróciła głowę, popatrzyła przed siebie, nagle jej serce rozgrzało się.
- Kochanie! - Krzyknęła.
Zapadał przecież zmrok. Nie było nowego dnia, jedynie zaspane oczy. Przez chwilę
patrzyła na swoje ciało gdzieś z oddali. Los chciał, że w ostatniej chwili udręki,
oglądała spektakl z perspektywy trzeciej osoby.
AnalogManInCyberworld
|