Góry
Niepokój budzi mnie przed czasem
Gorącym powietrzem rozedrganych myśli
Rozcieram w papkę jakieś kształty
Wiedziony przyzwyczajeniem żołądka
Bezsilność wtłacza w ziemię, chłonąc ciepło ciała
Nie można nawet polec w bitwie - szkoda
Walka z sobą trwa i jest przegrana
Czy jest lek na ból, który w środku trawi?
Daj mi serce z ciała weź to z kamienia
Prośba była nadto głupia
Krok za krokiem stawiam - tylko po co?
Idę niedbale granią wyzuty ze strachu
Jaka piękna, blada wstążka wije się na dnie
Może to szal, w który się owinę?
Kusi ogromnie, nie chwycę bo nie ma koloru Twoich oczu…
sztabakoral
|