Przystań
Dryfując po oceanie wspomnień
Dobijam do portu bólu
Zarzucając obojętną kotwice w smutny piasek
Moja załoga nie chce opuszczać statku
Chociaż długo nie była na lądzie
Port bólu ją przytłacza tak sądzę
Ja dobrze go znam , tutaj kupiłem statek
Chociaż nigdy nie lubiłem pływać
Żyć na niewidocznym horyzoncie
I tak pływam z niewdzięczną załogą
Ten co bije i daje życie pęka od fundamentów
Stary kompas nie pokazuje północy
Moja załoga potrzebuje pomocy
Nie wiem czy ją dostanie
Między nami to koniec
Wypłynę samotnie , tak to widzę
Ból portu nie będzie już odwiedzany
Lecz mam zepsuty kompas i fale mnie tu ciągną
Z roku na rok
Bezlitosna niemoc dobija dwukrotnie
Nie moge obrać właściwego kursu chociaż znam go doskonale
Widzę go i nim podążałem
Lecz straszna burza i sztorm mnie pokonały
A pływałem po spokojnych wodach
Wdychałem delikatny powiew wiatru
A teraz port bólu
Niespokojna , niesprawiedliwa przystań
Która wita mnie ponownie
james
|