Rak
Idzie rak,
I to wspak.
W takim chodzie
Sensu brak.
Idąc tak,
Zgubi szlak.
Nic nie widzi –
Wlezie w krzak.
Krzak jałowca – katastrofa!
Więc rak rakiem się wycofał.
By uniknąć dalszych drak
W drugą stronę idzie rak.
Idzie rak,
Minął pniak.
Wtem go widzi
Mały psiak.
„Czy to szpak?”
Nie, bo rak!
To skorupiak,
A nie ptak.
Nagle spojrzał w niebo rak:
„Słonko świeci – dobry znak!
Chmur na niebie nie ma wcale.
Może w końcu się opalę?”
Z opalaniem sprawa taka,
Że wnet słońce spiekło raka.
Pewnie dobrze wiecie czemu –
Nie używał wcale kremu…
Poczerwieniał rak jak burak.
Teraz straszny zeń ponurak;
Wciąż bidulek głośno chlipie:
„Jejku! Jak mnie wszystko szczypie!”.
Słonku strasznie było wstyd,
Więc schowało się za szczyt.
Taka wstydu jest oznaka:
Słońce znowu spiekło raka…
Raka prawie trafił szlag,
Lecz już będzie wiedział rak
To, co ja od dawna wiem:
Świeci słońce – wcieraj krem!
tomek_en
|