Zima
Zima,
Echo głosu w oddali,
Ono woła w dotąd nieznanej mowie,
Z wolna jak językiem ze stali,
Szepcze swoją odwieczną spowiedź.
Słońce powoli wpycha swe zimne promienie,
Za firanki okna, między książki i pióra,
Zdradza swoje nieme słowa,
Pośród iskier tańczących na rurach.
Twoje słowa zgubione pośród sopli lodu,
Na parapecie, pod oknem wśród głosów,
Oddech mroźny bijący od schodów,
Miękki w zetknięciu z palcami jak dotyk twoich włosów.
Na wpół biel, na wpół rozpacz,
Smutek nadal wznosi się w powietrzu,
Orędowany przez martwych drzew orszak,
Nagich, jak nasze myśli o zmierzchu.
Szept wdarł się przez nieszczelne drzwi,
Pośród zimnych słów woła imię,
Na wskroś wdziera się w moje sny,
Nadaje kształty osobie i zimie.
Pein
|