Wędrowiec na skraju pustki...
Pustka w pustce i nicość w próżni,
Pomiędzy wymiarami w czarnej dziurze,
Niebo od ziemi się wcale nie różni,
Jakby stać w bieli na chmurze.
Ponad głową czarny kosmos,
Nad nim gwiazd kobierce i zorze,
Pod stopami szept słychać lub głos,
Czarne burzy się morze.
W zasięgu ręki jest wszechświat,
Czuć dotyk bryzy na twarzy,
Pośrodku człowiek co w pustkę wpadł,
I świat, o którym wciąż marzył.
Wędrowiec na skraju pustki,
W nicość poniosły go nogi,
Ziemia od nieba niewiele się różni,
Na twarzy chłód czuje błogi.
Wędrowiec na skraju nicości,
Idzie powoli po mlecznej drodze,
Ucieka wszystko, znikł lęk wysokości,
A on wtapia się w zorzę.
Światło wypełnia umysł i ducha,
Ciało stało się zwiewne jak gaz,
Ni ręką ni nogą nie może poruszać,
Zatrzymał dla niego się czas.
Wkoło tylko cisza i blask,
Zamiast morza wszędzie niebo,
Na wskroś podobny stał się do gwiazd,
Wędrowiec wrósł w zorzę jak drzewo.
Pein
|