Srebrna brama
Stoję w srebrnej bramie światła księżyca,
widzę sylwetkę kobiety lecz nie rozpoznaję jej oblicza.
Serce z piersi wyrwane trzyma w swojej dłoni,
wrzuca w płomienie płatki róży czerwone...
Długie ciemne włosy wiatr jej czesze
w czarnej koronkowej sukni za czarnym krukiem goni,
dotyka jego piór...
Słyszę boski chór,
trąby i cymbały grają pieśń żałobną godną bohatera...
ten w jej objęciach umiera i obiecuje -
Spopielę się wtedy gdy dopełnię przeznaczenia
i jak feniks odrodzę się nowy w piekła płomieniach
i do nieba wzlecę...odmieniony...
bo ja heretyk krnąbrny...szalony...
Kocham i dzięki temu jestem niezwyciężony...
feniks
|