Syn Księżyca
Ostatni z dzikich z wymarłego rodu,
walczący z klątwą rzuconą przed wiekami...
Buntownik syn nocy i gwiazd kochanek
Mocny choć zmącony jak piwo z wódką...
Do kufla bogini wrzuca kieliszek
szklistych łez - smak goryczy...
W głowie marzenie o dotyku Anioła i
o mieczu przeznaczenia...
Ziarnko piasku sercem kryształu się stało.
Te bije choć arytmia,
nie skamieniało...
Z mocą magnetyczną i okiem,
które przez kłam się przebija palę nieprawości i
twardą pięścią w ścianę
twojego strachu uderzam...
Dokąd zmierzam zapytasz
Ja do gwiazd się wznoszę...
Co noc z ciała wychodzę
I do Ciebie uciekam...
A Ty daleko - demon ma Cię w mocy,
serce Twe w okruchach szkła,
kropla czarnych łez na Twoim policzku...
Ja w zamyśleniu tonę i srebro woła - to jedyna skuteczna
przed nim obrona.
Obrączka złota podeptana i zbezczeszczona,
przysięga małżeńska przez Nią złamana
Pustka i paranoja sens życia odbiera,
przywraca mnie do świata znów wiara i nadzieja...
feniks
|