Jezioro prawdy jak duch głębokie
Siedzę tu, na dole.
A jakby na świata szczycie.
Serce wybija mi takty, jak zegar.
Muzykę przemijania daje mi poznać,
wierszokleta pozorowany,
co prawd wyzwolenia nie zna,
bo szarym tłumem się jego oblicze odbija.
Marzenia się świata nie imają, lecz jego.
Jak ci trubadurzy, co się poetami zowią.
Błazeńskie, szlifowane są ich słowa, tak bardzo,
że sami się ich boją.
Artyści moi, słuchajcie serca swego,
bo bije długo, ale nie wiecznie.
A poza tym tylko nagła euforia mi pozostaje
żyć w niej chcę, bo jakże żyć inaczej?
Czekając na śmierci oblicze, zapominamy
o twarzy dziecka, co mianuje się życiem.
A serce przecież musi bić,
choćby srebrny wieniec twą głowę odwiedził,
choćby oblicze twe w srebrze się mieniło
falując jak woda na wietrze.
Póki co, tylko rajskie ptaki wiedzą,
jak długo falować będzie.
Sztuki życia nie poznasz nigdy,
trwając na szlaku przeznaczenia,
który sam przecierasz,
słowem wycinając drogę przez zło
rozumem niepojęte.
Uciekając wiecznie od codzienności.
Wielką ucieczką jest nasze życie.
Bo szarością się bezkres odbija.
A upragniony kres się złotem mieni.
I szkarłatem.
Lepiej późno, niż wcześniej.
Czas jest najsłynniejszym prawdy obliczem.
A miarą jego są rajskie ptaki,
które do krain niepojętych,
do królestwa pani Tajemnicy się udają.
Chaos
|