Banicja
Bladoróżowe twarze,
zniewolone murami papierowych zamków,
symboli,
co iluzją się mienią,
jak piasek miałkimi,
jak proch ulotnymi.
W jedynym czasie jaki znam,
teraz was pale na stosie moich dawnych ideałów.
Czeka mnie za to kara - sępy rozdziobią moje truchło.
Czeka mnie za to nagroda - moje skrzydła prawdą się staną.
I wzbiję się ponad was,
bo kimże jesteście,
aby nade mną stać?
Królem swego świata jestem ja,
wy jesteście ułudą, bladoróżowe twarze,
wyznawcy słońca nie ujrzanego nigdy.
Wierzę w to, co widzę,
w dotkliwie żarzący się ogień mojego serca,
które nie na długo w materii jest uwięzione.
Bezkres błękitu prawdą zachęca do podróży,
ciekawość jest pierwszym krokiem.
Dalej są już tylko setki psów związanych z ziemią.
Ziemi nie wyznaję, bo nowy ląd mnie czeka.
Gwałtowne psów przemijanie już mnie nie dotyka.
Bezkres umiaru także, bo jak w nim żyć?
W złudzeniu ciągłym, co rozmywa się pod uderzeniem skrzydeł.
Niech Nowi Architekci zmieniają was,
ja zmieniam siebie.
Tylko dla mnie jestem ważny.
Dla orła, który jest już ponad wami.
Teraz.
Chaos
|