Księżycową nocą
Księżycową nocą, o ciemnej porze
gdzie pająk wije swe pajęczyny,
gdzie wilczyca wilcząt do snu łoże,
przychodzę do pewnej dziewczyny.
W lesie każdej się nocy pojawia.
Tajemnicza twarz się odbija w wodzie.
Czy tylko mi się ona objawia?
Dziewczę o nieziemskiej urodzie.
Przychodze do niej gdy noce bezsenne,
dotykam fal, a twarz się rozpływa.
Głębiny wodne tak straszne i ciemne
i w wodzie jej postać ciągle ożywa.
Wiatr zimny w lesie lekko powieje
i świerk stary swą głową poruszy.
Jej postać się w kręgach rozleje.
Ach, ona spokój mej duszy!
Wisielce się na drzewach kołyszą
i ręka moja w mroku ugrzęźnie.
Kim jesteście? Czy mnie usłyszą?
Nie słyszą! To tylko stare gałęzie.
Coś chruśnie, coś zaszeleści
Ach, czuję! To ona podchodzi!
Rączką bladą mę szyję pieści
i pięknością swoją uwodzi.
Biegnę za nią, a ona ucieka.
W głębinach wody zaraz utonie.
Biegnę i wołam, a ona nie czeka
i ją zaraz ta woda pochłonie.
Rzucam się za nią do wody
i szukam jej twarzy w mroku.
A w wodzie jedynie księżyc młody.
Piękny jak ona, dziewczęcego uroku.
Polonez
|