Zagubiłem swój krzyk...
Kacper mi było na imię.
Kacprem mnie nazwano,przy kościelnej chrzcielnicy.
Ale się Kacprem nie czułem.
Nie moje to było imię.
Jam się czuł- tym który krzyk poniesie.
Jam się czuł- żywym, wśród umarłych.
Jam się czuł- Kordianem, Hamletem.
Byłem? Niemym krzykiem, zamkniętym w czeluściach duszy.
I gdzież ten krzyk przelałem?
W dziesiątki dłoni,ust i ciał,
w setki kartek i tysiące słów.
I tę ciszę, co mnie teraz wypełnia.
Znów niemy krzyk w tej pustce się dusi.
Gdzież się podziała siła, duszy mojej?
Czy była gdziekolwiek w jakichkolwiek czasach?
Czym był od zawsze słabym aktorem, na świata scenie tragicznej?
Czasem chciałbym zejść ze sceny.
Lecz maski już nawet ściągnąć mi nie pozwalają.
Żywy,umarłem-na cmentarzu świata.
Krzyk mój już tylko- zawodzeniem trupa.
Tadeusz_Gustaw
|