samoś
szedł bezwietrzną
ulicą zgryzot
przez gardło
zaciśnięte pamięcią
naglące powietrze
gdyby uniósł myśli
martwą ostoję...
potępione świętokradztwo
rynsztokiem
planowym łukiem
że niby nie nasz
bezczelnością bólu
rozwiedziony drogą
płaszcza nie rozpinał
tkanką tętnił płaszcz
omijali bezsłownie
przyczynę i skutek
hak
|