Cud
Kres mej duszy ostoją zagłady...
Obszyta mgłą
pluje jadem nieśmiertelności
i widzi, co dla oka nieuchwytne.
Wtłaczają słowa w żyły mej cielesności
tłuste cienie na granicy obłędu
i krzyczą w ucho Nocy, by nie zgasła.
Szepczą więc me usta modły:
Pozwól, bym nie śniła.
Ale Siła prowadzi ku świetle istnienia
i refleksji nad czynem.
Więc wpadam w źrenicę snu
i idę głęboko w siebie, wciąż dalej i dalej...
Dostrzegam wtem mą zgubę-
Zaułki Uciech Niegodnych.
Patrzę na wnętrze piekła
i łkam jak dziecko.
Siła wyzwala we mnie anioła,
więc zgłaszam sprzeciw
i tnę powietrze na drżenie,
zabijam potwora.
Umieram w ramionach Światłości,
zbyt wiele uległo we mnie destrukcji.
Umieram w pełni potęgi mych skrzydeł.
Zatapiam świadomość w tym, co zwiemy miłością
i lecąc w gorę, wzdycham rada,
gdyż stałam się
cudem.
Spettro
|