tułamy się, oddalamy się, umykamy, zanikamy...
tułamy się, tułamy się
spalamy ogniem niedogaszonym
jak w pogorzelisku marzeń
wyrwanych ze szklanych tęczówek
szklano-srebrnych spojówek
tułamy się, tułamy się
ostrzymy wspomnień ołówek
jak brzytwa w pogorzelisku marzeń
wyrwanych ze szklanych spojówek
srebrno-szarych tęczówek
tułamy się, tułamy się
zraszamy wodą spluwając
jak w pogorzelisku zdarzeń
wyrwanych z źrenicy przeszklonej
szkłem szarości przekrwionej
w wyalienowaniu marzeń
uciekamy, umykamy
jak przestraszony zając
tułamy się, tułamy się
wyostrzeni spojrzeniem słówek
jak żyletka w pogorzelisku zdarzeń
wyrwanych ze szklanych źrenic
mamy a nic.. nie mamy nic
wśród znikających marzeń
oddalamy się, oddalamy się
w pogorzelisku zdarzeń
wyrwanych z ogników marzeń
wyrwani z gałki oka nieoświetlonej
szkłem szarości przeszklonej
srebrno szarych tęczówek
czarno-srebrnych spojówek
umykamy, zanikamy
Samotni w pogorzelisku słówek
na drobne dusze wydając
jak przestraszone zające
samotnie na polach grające
(baczysz? a wolisz wybaczenie...
wybaczysz, a wolne...
sumienie?)
stratocaster
|