Nocna łuna
Srebrzysta kula
dobiła ostatnie przebłyski błękitu,
w których kąpać się mogłem
zmywając z rąk resztki kłamstwa.
Wiatr przepłynął jak żeglarz przeze mnie
pozostawiając piękne drzazgi
w moim sercu.
Zimowa aura wzniosła się jakby na moment
osiągając epicentrum w mych uszach i nozdrzach.
Instynktownie zacząłem szukać siebie
i niespodziewanie szybko się odnalazłem.
Zrodziłem się na nowo,
jak robię to co roku.
Księżyc wstał,
lekko jak tancerz kroczący dumnie
po parkiecie nieboskłonu.
Ja rozpocząłem nieme wycie,
które prawdą się mieni.
Lecz nie prawdą poznawczą.
Chaos
|