Zbyt nagle wybuchłeś jesienią
spadasz mi wraz z liśćmi
na spopielone resztki
lata
w bezbarwnej ciszy pomiędzy
kilometrami
byłych wspomnień
zbyt nagle wybuchłeś jesienią
- ot tak bezczelnie
- niepotrzebnie
rozkwawiłeś błękit nieba
całym tobą zabierając
słodkawe powietrze
w przedporankach
dławisz mnie sobą
za mocno wypalasz się na skórze
która marznie
wciąż czekając
''że może''
''że znów''...
... masochistycznie ubiorę się
we mgłę
tak cholernie
pełną
ciebie
Irmmelin
|