Dylemat (czyli o tym, co gnębi nawet bohaterkę tud

Zmartwienie nie wybiera
Taka już jego podła natura
Że dopaść może nawet największego bohatera
Albo i bohaterkę
zupełnie niczego nieświadomą
Na którą los ześle poważną rozterkę

Zaczyna się od oczu lub uszu
Bo gdy ktoś dowie się o nieszczęściu
Od razu traci sporo ze swego animuszu
Następnie serce ofiarą się staje
I niczym rażone prądem
Kuli się w sobie i do mózgu sygnał bólu nadaje
I nagle – jak gdyby milion myśli w głowie wytrysnął
Co robić, co się stało, co będzie
I wszystkie one naraz na usta się cisną
I nasz bohater tudzież bohaterka
Z rozrywaną od wewnątrz głową
Bezradnym wzrokiem dookoła zerka
Bo chce z siebie wszystko wyrzucić
Podzielić się troską, poszukać otuchy
Ale wokół nikogo – gdzie by się nie obrócić!
No bo… rodzicom nie wypada zawracać głowy
By od problemów uchronić dziecko
Już poświęcili swego życia kawał spory
Niech więc teraz mają spokoju chwilę
Za to, jak wiele zrobili
Należy się im przynajmniej tyle
Lepiej też nie udawać się do dziadka
On dużo wie, ale raczej nie zrozumie
Zbyt wąska jest między starym a młodym kładka
Babcia siwiutka zawsze chętnie słuchała
Ale kochana ma już serce słabe
Tego natężenia zmartwień raczej by nie wytrzymała
Można się udać do siostry młodszej
Gdyby nie to, że jest szczęśliwą żoną i matką
Raczej nie warto psuć jej atmosfery radosnej
Jest wujek gdzieś na drugim końcu Polski
Gdyby tak mu się teraz zwierzyć
To chyba dość odległe od rozwiązania przedstawiłby wnioski
Chyba nie wolno iść do dziewczyny, przyszłej żony
Wszak to ona przecież kiedyś
Będzie potrzebowała pociechy i ochrony
Kusi by zapukać do z naprzeciwka sąsiada
Ale skoro nigdy się mu nie mówiło „dzień dobry”
to chyba teraz tak narzucać się nie wypada
zresztą mówiąc między nami
dobrze wychowany człowiek
nie zawraca innym głowy swoimi rozterkami
dlatego
w pustym salonie przed telewizorem krzycząc odgrywam różne role
siedząc w wannie emaliowanej potokiem zdań zagłuszam cieknący kran
w pokoju bez mebli siedząc i widząc białe kąty cztery jestem z nimi do bólu szczery
schowanych w trzeszczącym eterze dziennikarzy radiowych zakrzykuję ciągiem skarg życiowych
i na tym kończą się moje możliwości
bo radzić sobie chcę sam
gdy smutek w moim sercu gości
wszystkich wokół swoim biadoleniem zmęczyć
nie jest trudno, za to sztuką jest
milczeniem chwile zwątpienia zwyciężyć


wielkaradosc

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2014-11-24 22:30
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < wielkaradosc > < wiersze >
p_s | 2014-11-24 23:57 |
:-) podoba mi się
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się