Smog (czyli jak duszą się nasze marzenia o odetchn
Droga mamo
piszę ten list
bo już nie mogę żyć ze smogiem
przytyłem na wadze
bo od tygodnia siedzę w domu
lekarz zabronił mi stąd
wychodzić bez powodu
tu nawet spacer to sport wyczynowy
więc nic nie uprawiam
bo chcę być zdrowy
zresztą i tak doktor mi zakazał
smogu się pan nawdychasz
i z kondycji będzie kicha
żyć się tu nie da
dech w piersiach atmosfera mi zapiera
w mych oczach widzisz łzy
ale to nie łzy radości
a łzy od drapiącej w gardle suchości
moje życie towarzyskie
w samotności cierpi okrutnie
serce niestety nie z emocji
dusi się w piersi
chciałoby się z kimś spotkać
miło spędzić czas
ale trudno o relaks
gdy na mieście niebezpieczeństwo czyha na nas
dziewczyna na randce
zamiast maskary
maskę gazową ma na twarzy
żyć się tu nie da
dech w piersiach atmosfera mi zapiera
w mych oczach widzisz łzy
ale to nie łzy radości
a łzy od drapiącej w gardle suchości
zresztą obrzydło też mi
i samo miasto
bo czy na kamienicach oblepionych pyłem
wzrok zawiesić warto?
W tym kurzu
niewiele widać
miasto się rozmywa
budynek po budynku
ulica po ulicy
Kraków traci swoje kształty
ten smog jest nienażarty
żyć się tu nie da
dech w piersiach atmosfera mi zapiera
w mych oczach widzisz łzy
ale to nie łzy radości
a łzy od drapiącej w gardle suchości
mamo, piszę ten list
byś mnie stąd zabrała
tam, gdzie powietrze żyć pozwala
ratuj mnie, moje płuca i oskrzela
zabierz mnie tam
gdzie kancerogenny potwór nie dociera
wielkaradosc
|