Poranek
Wstał, zrobił mi śniadanko,
Mojej skórki świetliste grzanko,
Chwila słodkości, miodu niewinności,
Spadających, kojących promieni słońca,
Oby tak bez, końca, promienie spadały,
I moją dusze usypiały,
Ptaszki i wróbelki ludzkich dusz,
Dziś śpiewają arię, bo ono wstało już,
Błogi stan utopi, u mnie zagościł,
W moim sercu się rozgościł,
Skóra moja ciepłem obleczona,
Taka niewinna taka umęczona,
Trwaj, w tym bycie, zrytym jak życie,
Świeć, rozświetlaj dusze ociemniałych,
Kój, nasze nie kojone rany,
Rozepnij kajdany,
Kolejny dzień z tobą moje Słońce,
Jest jak kryształki nie blednące,
Ucz nas o poranku,
Jak być człowiekiem,
A nie skałom na światło nie dbałą,
Bo skała nie czuje, i nigdy nie zrozumie,
Świeć, Świeć moje słońce,
Bo cie kocham, nad przyrodę,
Dla ciebie zapuściłem brodę,
By być jak mędrzec co rozumie i czuje promyk po promyczku,
Twoich promyczków światłosłów,
chłopiec o niebieskich włosach
|