Wstaję
źrenice moje dość już przesiąknięte
cieniem
już nie uciekają spłoszone
kark mój pochyla się
nad mglistym zachodem słońca
odetchnąć już mogę
i choć oddychałam wcześniej
powietrze nie smakowało tak bardzo
wiatr wsiąkł mi we włosy
i zagnieździł się
jakby na zawsze
pozwala mi wciąż
na przekór własnej woli
do przodu biec
choć nie do końca ze światem
ale dla świata
z pokorą
by światu pomóc chociaż trochę
solane
|