Amsterdam (czyli o przygodzie w podróży)
Bo ja się panie
nie odnajduję w tym
Amsterdamie
pęd rowerów
napina me nerwy
na chodniku za siebie
oglądam się bez przerwy
z całego świata
tyle tu kultur i narodowości
a jednak czujesz się samotnie
wśród tylu indywidualności
ja wolę spokojnym krokiem
przez gęste listowie
w górę i w dół wędrować
tam szukam prawdy o sobie
Bo ja się panie
nie odnajduję w tym
Amsterdamie
armia portretów i pejzaży
w muzeach zamknięta
mnie onieśmiela i peszy
martwa natura jest mi niepojęta
rozumiem – szacunek dla artysty
i dziedzictwo kulturowe
ale w masie turystów
trudno o doznania duchowe
ja wolę sztuką naturalną
żywą i nieprzewidywalną
przed człowiekiem schowaną
sztukę elitarną
Bo ja się panie
nie odnajduję w tym
Amsterdamie
opary szczęścia i wesołe ciastka
tylko tu dostaniesz
za kilka euro ze smutkiem
na chwilę się rozstaniesz
nocą księżyc czerwony
rozświetla ulice czerwone
brzydkiś czy ładny, chudy czy gruby
panie tu znajdziesz rozochocone
ja wolę być na haju w górze
idąc pasmem w Beskidach
satysfakcję czerpię
zostawiając problemy na nizinach
nie zrozum mnie źle
Amsterdam to miasto wspaniałe
tylko ja, prosty człowiek
nie nadaję się w nim do zamieszkania
wielkaradosc
|