Kochankowie
Spłukana ze wszystkich oszczędności dusza
żebrze o zbawienie na skraju piekła i nieba
głód obezwładnia niewidzialny eteryczny całun
ciało pod komendą okaleczonego generała
robi chwiejne kroki w realnej przestrzeni
potyka się i wstaje odciskając swoje upadki
w kamieniach i ziemi na pustyni przeznaczenia
biegnie przez nieznane ścieżki za dnia i w nocy
odciskając na powłoce istnienia ślady przeżycia
czasem nawet bezbronne w swojej ułomności
ono i ona kochankowie aż do śmierci
nierozłączni ślepi lecz nie wieczni
tylko jedno jakby słabsze bo śmiertelne
nie pewne jutra co w swojej pieczy trzyma
co krok pokusy zdrady dają test ich miłości
gdy nadejdzie czas rozłąki pożegnają się czule
ona potęskni zapłacze gdy ono w proch się obróci
czekać będzie cierpliwie na swego partnera
by spotkać się ponownie w lepszym świecie
i już wiecznie razem jak jedno istnienie pozostaną
|