Podłoga (do spania)
nikomu nie mów że jestem tu
nie każ wychodzić mi na dwór
choćby na podłodze mogę spać
bylebym mógł z tobą zostać
na zewnątrz wracać nie chcę
tam szaleją ulewne deszcze
pękła chyba w niebie tama
droga powrotna jest zalana
czy nie mogę zostać z Tobą
jesteś jedyną znaną mi osobą
z taką kolekcją płyt winylowych
soundtrackiem wszystkich dni moich
wiesz jaką trasę musiałem przebyć
wiesz ile po drodze musiałem przeżyć
dwugłowy kogut zerwał się z łańcucha
gonił mnie aż mi tchu brakło w płucach
nikomu nie mów że jestem tu
nie każ wychodzić mi na dwór
choćby na podłodze mogę spać
bylebym mógł z tobą zostać
proszę cię, nie wyganiaj jeszcze mnie
poza tobą nie mam gdzie podziać się
żadne inne miejsce nie istnieje
zgliszcza i gruzy, to są stare dzieje
nie zabiorę wiele miejsca, obiecuję
pół skrawka twego serca potrzebuję
będę cicho, cichuteńko, żadnego hałasu
harfę mam myśli miłych zamiast kontrabasu
nic z tego, wyjść jednak każesz mi
palcem wskazujesz mi na drzwi
gdyż za dużo czasu ci zajmuję
a ty już gościa swego oczekujesz
na nic moje prośby się nie zdały
przed twój blok wychodzę nagi cały
obok mnie czarny cień się prześlizguje
to on moje miejsce u ciebie zająć się szykuje
wielkaradosc
|