Zwierzęta z tamtego ogrodu
Leżą nad regałem przez butelki
widać ich pazury
czasem zeskakują
i przez godzinę niestrudzenie
patrolują wąską zatokę
między wysokim flakonem mamy
a zwiniętą w rulon mapą ojca
czasem mijają slalomem wieże
wdrapują się na blanki z wosku
niezwykle sprężyste były już wszędzie:
na kamiennym wale za kępą trawy
na wąskim tarasie wśród naszyjników mamy
pracowite wciąż pną w górę
grubymi ogonami przewiercają deski
Leżą nad regałem za niską
palisadą ze szklanych butelek
w milczeniu patrzą jak po półce po
żwirze przebiegam wsłuchany
w chrząkania kilkudziesięciu monet
a potem gdy pochylony wjeżdżam
na wzniesienie na te sterty
barwnych szyldów i wywieszek
kwadrat czarnego ubłoconego futra
wyrzuca mnie w górę ponad zaroślami
Pablo
|