Słońce

Zrodziło się Słońce
W wielkiej ciszy, bez wad
Powstało z bożych kart

Karmione nadzieją
Pojone łzą
Skąpane ludzką krwią

Dorosło Słońce
prawdziwego życia nadszedł czas
szereg stoczyło walk
o byt, przetrwanie
bezwzględny kat…

I w tobie coś się narodziło
Lecz za razem coś unicestwiło

Spójrz
zachodu nadszedł czas
Pokłonu dla ciebie
i każdego z nas

Cierniem spowita
dla niego kołyska
czeka
daleka, a tak bliska

On polec nie może
Choć czeka błagalnie
W nocnych plikach
Twych poetykach
sama dla niego pogarda

I klątwa Słońce spowiła
nocny kres…
Słońce naradza się
Lecz w czerni i bólu
w czerwieni i łzach

A teraz?
Teraz uczy natchnienia
poszukując przebaczenia


lekaczbo

Średnia ocena: 8
Kategoria: Inne Data dodania 2015-12-19 23:25
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < lekaczbo > wiersze >
p_s | 2015-12-20 10:39 |
spójna historia, chociaż forma nie do końcca do mnie przemawia
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się