Po pijaku
Kochana! Wołam, szepcę...daremnie.
Łzy z oczu na próżno ocieram.
Po cicho miłość umiera we mnie
i ja w tej ciszy także umieram.
Ach jakże nieznośnie zegar tyka
i czas tak szalenie pędzi do przodu.
Do wspomnień moich okno zamyka
o tym jak niegdyś kochałem za młodu.
Tyś jest daleko, gdzie fale biją
i się wiją w pieniste kłęby.
A jam tutaj, gdzie hulają i piją
i wino leją do serca, do gęby!
Tyś tam, całując go w usta
mówisz że kochasz mocno, szalenie.
A moje serce nadal jest puste
otulone w innej ramieniach.
Tu jak nieboszczyka na pożegnanie
usta moje całują chłodne.
Tam zaś ci szepcą ''kochanie''
i pieszczą twoje włosy łagodne.
Tyś tam lubiana, kochana!
Zrywasz serca jak płatki rumianku.
I innego miłością jesteś ogrzana
od późnego wieczoru aż do poranka.
A ja pod piosenkę starego łajdaka
co na harmoni przygrywa żwawo.
Stałem się marnym poetą - hulaką
co winem rany zalewa krwawe.
Każdego wieczoru wiatr szumi w głowie!
Niech się przytulę do klonu starego.
Popłaczę jemu w ramiona, opowiem
i uścisnę jak przyjaciela wiernego.
Polonez
|